Aktualizacja: książeczki RUM są systematycznie wycofywane od 2011 r. (więcej)
Tym razem odpowiedź na pytanie, czy tzw. książeczka rumowska (RUM) jest potrzebna i czy nie wystarczy zamiast legitymacji ubezpieczeniowej jako dowód ubezpieczenia, gdyż z takim poglądem niedawno się spotkałem.
Zgodnie z art. 32e ust. 1 ustawy z dnia 30 sierpnia 1991 r. o zakładach opieki zdrowotnej (Dz. U. z 2007 r. Nr 14, poz. 89, z późn. zm.), w brzmieniu nadanym przez art. 1 pkt 40 ustawy z dnia 20 czerwca 1997 r. o zmianie ustawy o zakładach opieki zdrowotnej oraz o zmianie niektórych innych ustaw (Dz. U. Nr 104, poz. 661, z późn. zm. sic!) — świadczenia zdrowotne i związane z ich udzielaniem usługi medyczne — udzielane w publicznych zakładach opieki zdrowotnej oraz przez inne podmioty udzielające świadczeń zdrowotnych (niepubliczne ZOZy, indywidualne i grupowe praktyki lekarskie), tj. w ramach zamówienia określonego w art. 35 i 35a tej ustawy — podlegają rejestrowaniu i monitorowaniu w rejestrze usług medycznych będącym systemem ewidencyjno-informatycznym.
Wymienione podmioty, w których udzielane są świadczenia zdrowotne i usługi medyczne, zgodnie z art. 32e ust. 3 tej ustawy, obowiązane są dokumentować udzielenie usługi medycznej w indywidualnych dla każdego pacjenta książeczkach usług medycznych, wydawanych przez terenowe rejestry usług medycznych w jednostkach wyznaczonych przez wojewodów, albo w kuponie wolnym. Ten ostatni wydaje usługodawca, jeżeli „usługa medyczna udzielana jest osobie niemogącej okazać książeczki usług medycznych” (ust. 5). O ile niczego nie przeoczyłem, wzoru książeczki (podobnie jak legitymacji) na próżno szukać w powszechnie i nadal obowiązujących przepisach prawa. Niegdysiejsze rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 18 marca 1999 r. w sprawie karty ubezpieczenia zdrowotnego, trybu jej wydawania i unieważniania (Dz. U. Nr 30, poz. 289) już dawno nie obowiązuje.
Zgodnie z art. 32e ust. 7 cytowanej ustawy, książeczka usług medycznych nie zastępuje dokumentu uprawniającego do bezpłatnej opieki zdrowotnej przy korzystaniu z usług publicznych zakładów opieki zdrowotnej. Oznacza to, że podczas wizyty u lekarza nie wystarczy sama książeczka rumowska, niezbędny (lub nieraz nawet ważniejszy) jest dowód potwierdzających ubezpieczenie, np. legitymacja lub inne zaświadczenie pracodawcy. RUM nie zastępuje więc dowodu ubezpieczenia, nie służy do weryfikacji uprawnień pacjenta, tym bardziej że te mogły po wydaniu książeczki wygasnąć.
Wyznaczono jej natomiast inny cel, mianowicie kontrolę lekarzy w udzielaniu świadczeń, w tym wydawaniu recept i skierowań. Choć akuratnie z jej skutecznością nie jest tak dobrze, jak uczciwy zamiar przyświecał ustawodawcy, bowiem tajemnicą poliszynela jest, że usługodawcy medyczni podbudowują swoje niedofinansowane budżety wykazując wirtualne usługi poświadczone wyrywanymi na zapas kartkami („kuponami części wymiennej”) z książeczek RUM.
Warto zaznaczyć, że książeczkę rumowską wydaje się uprawnionemu do korzystania z bezpłatnej opieki zdrowotnej. Przed jej wydaniem pacjent musi więc udowodnić swoje uprawnienie za pomocą aktualnej legitymacji ubezpieczeniowej lub innego stosownego dokumentu.
Mieszkając w województwie opolskim, niestety nie potrafię natomiast ustosunkować się do wiadomości, że reliktowe książeczki RUM prowadzą jeszcze tylko nieliczne województwa („opolskie, lubuskie, część Śląska i na Pomorzu”). Dlaczego tak nie miałoby być w innych województwach? Czy ktoś zna podstawę ustawową wyłączenia?
Już na zupełnym marginesie nie omieszkam odnotować mojego niezadowolenia z powodu redakcji legislacyjnej tekstu cytowanych przepisów. Różne ustawy taką samą sytuację prawną nazywają różnymi wyrażeniami albo przez niejasną redakcję wprowadzają mnie w błąd. Przykładowo ustawa o zakładach opieki zdrowotnej z 1991 r. odwołuje się do „bezpłatnej opieki zdrowotnej”, a ustawa systemowa ubezpieczeń zdrowotnych z 2004 r. do „świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych” (poprzednia z 1997 r. odwoływała się do „powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego”). Czy te pojęcia miały być lub są tożsame? Jakie są skutki przyjęcia odpowiedzi pozytywnej? A jakie negatywnej? Nie tak się pisze tak zasadnicze przepisy, jak z zakresu zdrowia.
Jeszcze większe moje wątpliwości budzi zamiar ustawodawcy przy nakładaniu na pacjentów obowiązku udowadniania ich uprawnień zdrowotnych. Czy legitymacje i niektóre inne dokumenty mają być wyłącznym dowodem tego prawa czy też jedynie służą formalnej weryfikacji? Czy uprawnienie przysługuje z mocy samego prawa już po spełnieniu samych przesłanek (np. zatrudnienie pracownicze, zgłoszenie i opłacenie składki), czy też wymaga konstytutywnego udowodnienia w postępowaniu przed usługodawcą i NFZ? Czy dane gromadzone przez sam Fundusz nie wystarczają do weryfikacji bez udziału dodatkowych dokumentów?
Poprzednio pisałem też o:
- okresie ważności, co jaki należy podbijać legitymacje lub wystawiać inne dokumenty potwierdzające prawo do świadczeń opieki zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych Narodowego Funduszu Zdrowia (NFZ)
- stopniowym wycofywaniu niepotrzebnych legitymacji ubezpieczeniowych na rzecz innych dowodów
książeczki Rumowskie już dawno powinny zostać wycofane na opolszczyźnie
na górnym śląsku już od dawna nie ma książeczek rumowskich idzie się do lekarza i on ma swoje blankiety
w nysie na wyrobienie książeczki przed wprowadzeniem zmiany druku czekało się do 3 godzin to jest śmieszne żeby tyle czasu tracić