Zanim trafiłem na metryki i archiwa

Miałem już okazję przekonać się, że następująca informacja dla niektórych będzie zaskoczeniem, iż dopiero pierwszy raz w życiu korzystałem z archiwum państwowego. Co więcej, również po raz pierwszy przeszukiwałem księgi metrykalne. Owszem, zanim dotarłem do metryk i archiwów, już posiadałem stosunkowo – jak dla większości Polaków – daleko doprowadzony wywód przodków oraz ich krewnych w liniach bocznych. Przed wyjazdem do archiwum znałem bowiem wszystkich moich prapradziadków z imienia i nazwisk rodowych. W dużej mierze moje tabele genealogiczne NIE były oparte o metryki i archiwa.

Z jednej strony, miałem to szczęście, że jeszcze za młodu zainteresowałem się genealogią. Drzewo genealogiczne prowadzę właściwie od 1995 r., najpierw odręcznie, później w formie zeszytu wymiennokartkowego, później długo w formie fiszek z maszyny do pisania, a od 2001 r. na komputerze… Oczywiście, te 13 lat różnie wyglądało, w końcu zaczynałem jako uczeń szkoły podstawowej, więc i poziom amatorszczyzny był wysoki. Tak naprawdę cały czas się uczę. Choć oczywiście cieszę się, jak ktoś nazywa moją genealogię słowem „profesjonalna”, to jestem przecież amatorem, który nie dysponuje zawodową wiedzą historyczną, a wszystkim zajmuję się co najwyżej hobbystycznie. Wracając do tematu, wczesne zainteresowanie genealogią być może pozwoliło mi dotrzeć do nieco więcej osób i świeższej pamięci, które w przenośni i dosłownie śmiercią naturalną odchodzą w niepamięć i na tamten świat.

Z drugiej strony, mój dziadek macierzysty ze swoim francuskim kuzynem sporządzili genealogię Baryłów jeszcze w 1976 r. Tę część wystarczyło doprowadzić do pokoleń współczesnych, co wbrew pozorom nie bywa takie łatwe, jeśli już dziadek nie potrafił nawiązać urwanych dawno kontaktów z daleką rodziną. Kilka wojennych metryk z drugiej wojny światowej znalazłem u siebie na strychu (dziadkowie, biorąc w 1944 r. ślub, musieli udowodnić swoje nieżydowskie pochodzenie aż do swoich dziadków wstecz). Różne stare dokumenty, w tym akty notarialne, znalazłem na strychu w Nowej Dębie — tak to się z resztą wszystko zaczęło.

To wszystko razem dało pewną podstawową wiedzę, którą tylko należało pociągnąć w szerz i w dół. W 2002 r. podjąłem decyzję o umieszczeniu drzewa genealogicznego w Internecie. Szybko odnalazło się nie tylko rodzeństwo praktycznie nieznanego mi pradziadka Antoniego Wilka, ale i cała rodzina ze strony jego matki z Huty Komorowskiej, do czego nieocenioną pomocą wnosi (cały czas) fantastyczna nauczycielka i moja ciocia Barbara Paszkowska. Z czasem odnalazłem rodzinę w Stanach Zjednoczonych tak ze strony rodzeństwa jednej prababci, jak i rodzeństwa wspomnianego pradziadka, a ostatnio rodzeństwa praprababci.

Podsumowując, z pomocą wielu moich krewnych miałem możliwość stworzenia genealogii wykraczającej poza standardową wiedzę przeciętnego Polaka (uwaga na PDF). DZIĘKUJĘ BOGU I MOJEJ RODZINIE za tę przyjemność.

1 Komentarz

  1. Wiesław

    dalej jestem pod wrażeniem ja niedawno odkryłem jak się nazywali pradziadkowie i znalazłem w internecie metrykę ich ślubu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *