W dyskusjach internetowych i na żywo pojawia się czasem pytanie kierowców aut do rowerzystów, dlaczego jadą szosą, ewentualnie dlaczego nią jadą mimo ścieżki/drogi rowerowej albo chodnika obok. Ponieważ mój komentarz wraz z wątkiem zniknął, odpowiem trwalej tutaj.
- Gdybym mógł, też bym wolał żeby obok mnie nie pałętały się żadne auta :P Drogi nie są tylko dla aut (pojazdów mechanicznych=silnikowych), są inne legalne kategorie pojazdów, w tym rowery.
- Gdybym mógł, jadąc rowerem, ja też bym nie jeździł przy autach. Niestety nie zawsze się da, bo nie mamy wpływu na to skąd wyjeżdżamy ani nie zawsze mamy wpływ na to, dokąd musimy dojechać; trzeba skądś dokądś dojechać a innego połączenia brak. Czasem w danej chwili dane połączenie nie działa (np. prom nie kursuje z powodu suszy, epidemii lub wczesnych/późnych godzin). Często inne połączenia wymagałyby jechania ponad siły lub czas (pod górę, na około, po znacznie gorszej nawierzchni, z dużym piaskiem/błotem). Gdyby ustawodawca lub zarządca ruchu drogowego chciał na drodze (krajowej, wojewódzkiej lub jakiejś innej ruchliwej podrzędnej) zakazać ruchu rowerów, to by to zrobił. Skoro tego nie zrobił, najwyraźniej ten ruch jest dozwolony. Rowerzyści wcale nie lubią jechać takimi drogami i gdyby mogli inaczej, to by z tego nie korzystali.
- Nie wszystkie chodniki są ciągami (drogami, ścieżkami) dla rowerów lub pieszo-rowerowymi. Nieuprawnione są oczekiwania, żeby rowery ustąpiły samochodom na zwykłe chodniki nieoznakowane jako drogi rowerowe.
- Drogi rowerowe niestety czasami bywają nieprawidłowo oznakowane. Co prawda na początku ciągu jest właściwy znak nakazu C-13 „droga dla rowerów” (także w wersji połączonej z C-16 czyli „droga dla pieszych”). Jednak zgodnie z § 37 ust. 2 pkt 2 rozporządzenia Ministrów Infrastruktury oraz Spraw Wewnętrznych i Administracji z dnia 31 lipca 2002 r. w sprawie znaków i sygnałów drogowych (Dz. U. z 2019 poz. 2310), nakaz wyrażony znakiem C-13 obowiązuje do odwołania (znakiem C-13a „koniec drogi dla rowerów”), albo do miejsca umieszczenia znaku B-1 („zakaz ruchu w obu kierunkach”), B-9 („zakaz wjazdu rowerów”), C-16 („droga dla pieszych”), D-40 („strefa zamieszkania”), albo do najbliższego skrzyżowania. Oznacza to, że za skrzyżowaniem z inną drogą, znak ten powinien być ponowiony, jeżeli zamiarem starosty zarządzającego ruchem drogowym (w praktyce: na wniosek lub z udziałem zarządcy drogi, najczęściej gminy) – było kontynuowanie ciągu rowerowego. Tymczasem zazwyczaj brakuje znaku C-13a (odwołania) jak i samego C-13. Większość kierowców aut i rowerzyści nawet nie wiedzą, że de iure brak już drogi rowerowej. Rowerzysta za skrzyżowaniem jakiegokolwiek wyboru nie dokona, ryzykuje zarzutem naruszenia przepisów. Odpowiedni kolor jezdni rowerowej (zazwyczaj koloru ceglanego) nie jest znakiem.
- Drogi rowerowe są często na wyrost oznakowane jako przeznaczone dla rowerów. Często to zwykły chodnik dotąd tylko dla pieszych lub pas dawno nieremontowany. Z wyboistymi, nierównymi lub zapadającymi się kostkami lub płytami betonowymi lub granitowymi. Co rusz przerywanymi nierównymi zjazdami do posesji i wysokimi krawężnikami przy skrzyżowaniach. Zagrażający postawionymi pośrodku słupami znaków i oświetlenia. Wspólny ciąg pieszo-rowerowy też nie sprzyja bezpieczeństwu pieszych, gdy dochodzi do wtargnięć ze słabo widocznych bocznych miejsc z posesji i innych ścieżek. Lokalne władze chwalą i cieszą się, że pozbyły się rowerzystów z dróg i robią im dobrze, tymczasem rowerzyści i piesi wcale nie są zadowoleni. Powinien być równy (zazwyczaj asfaltowy) pas tylko dla rowerów.
- Jeszcze bardziej irytujące rowerzystów bywają nieprawidłowo zaparkowane samochody: na pasie dla rowerów (lub dla pieszych, którzy wtedy dokonują wtargnięć na pas dla rowerów, omijając samochody). Oczywiście, że zdenerwowany rowerzysta może donieść na parkującego, ale nie robi tego z takich samych powodów, jak zdenerwowany kierujący autem: bo jedzie dalej i szkoda czasu.
- Nie mogę obiecać, że nigdy nie zignoruję C-13. Jeśli droga rowerowa zagraża bezpieczeństwu mojemu lub pieszych (mogę nagle wjechać na jezdnię lub w pieszego z powodu wybojów lub słupów), a ruch na głównym pasie (jezdni) nie jest duży, wobec siły wyższej, może zdarzyć się, że faktycznie zjadę na jezdnię, podejmując ryzyko…
- Choć sam mam rower miejsko-grawelowy (choć z czasów starszych niż taka klasyfikacja), to nie ignoruję, że rowery typu szosowego są po to, by jeździć szosą, czyli po asfalcie, a nie po kostce betonowej i płytach chodnikowych z wybojami i słupami… Jadą o wiele szybciej, niż przeciętny rowerzysta, więc czas naruszenia i ryzyka jest często znacznie krótszy.
- Gorzej jeśli chodzi o przepisy: jadąc głównym pasem/jezdnią mimo prawidłowo oznakowanej drogi rowerowej, rowerzyści ryzykują konsekwencjami: trąbieniem, potrąceniem i grzywną.
PS widocznej powyżej ścieżce nic nie zarzucam, jest w sam raz☺ — niestety nie wszystkie tak wyglądają…