Czas sprostować kilka mitów, jakie zdążyły urosnąć w związku z wejściem w życie ustawy z dnia 25 marca 2011 r. o ograniczaniu barier administracyjnych dla obywateli i przedsiębiorców (Dz. U. Nr 106, poz. 622, Nr 131, poz. 764 i Nr 133, poz. 767; link do sejmowego Internetowego Systemu Aktów Prawnych). Rzeczywiście, od 1 lipca 2011 r. wprowadzono pewne udogodnienia, szeroko opisane i komentowane w prasie, internecie i innych mediach. W tym miejscu nie będę szczegółowo powtarzał zmian (odsyłam do treści ustawy), zwrócę jednak uwagę na dość istotne kwestie, pomijane w innych miejscach.
- Wcale nie zlikwidowano wszystkich zaświadczeń. Nie wprowadzono bowiem żadnej ogólnej zasady, która pozwalałaby zastąpić jakiekolwiek urzędowe zaświadczenie własnym oświadczeniem (nie ma takiego przepisu). Zaświadczenia zostały zniesione tylko w ściśle określonych przypadkach, podobno (sam tego nie liczyłem) jest ich ponad 200. Oznacza to, że nadal od przepisów prawa zależy, czy zaświadczenie jest wymagane, czy też nie. Wbrew szumnym komentarzom dalej może się zdarzać, że w pewnych sytuacjach zaświadczenie jest potrzebne. Faktycznie, znaczną liczbę takich przypadków wykreślono, zastępując je w stosownych przepisach możliwością złożenia oświadczenia, jednak ilekroć przepisu nie zmieniono, dalej wymagane jest zaświadczenie. Korzystnym zapisem jest utrzymanie w KPA zasady, iż urzędnik żądający zaświadczenia lub oświadczenia ma obowiązek przedstawić podstawę prawną takiego żądania.
- Wcale nie chodzi o dosłowną likwidację zaświadczeń. W znakomitej większości zmian wyżej wymienioną ustawą wprowadzono natomiast możliwość alternatywnego złożenia oświadczenia. Oznacza to, że to obywatel (przedsiębiorca) ma wybór, czy chce sam złożyć oświadczenie, czy też woli udać się do odpowiedniego urzędu po zaświadczenie.
- Kłamstwo grozi więzieniem. Możliwość składania oświadczeń zamiast zaświadczeń tak na prawdę przerzuca odpowiedzialność za poprawność danych z urzędników na obywateli. To podpisujący się pod oświadczeniem obywatel będzie teraz odpowiadał za prawidłowość stwierdzonych w oświadczeniu okoliczności, bowiem najczęściej ma obowiązek uzupełnienia oświadczenia również o formułkę, że jest świadomy odpowiedzialności karnej za złożenie fałszywego oświadczenia, przy czym takie klauzule traktuje się jako pouczenie w rozumieniu przepisów Kodeksu karnego. Jeśli ktoś skłamie i posłuży się takim oświadczeniem, wprowadzając organ władzy publicznej w błąd, grozi mu tym samym kara pozbawienia wolności do lat trzech, jak za składanie fałszywych zeznań. Należy się spodziewać, że liczba takich spraw w prokuraturze i sądach znacznie wzrośnie i wcale nie będzie kończyć się umorzeniem z powodu znikomej szkodliwości społecznej czynu. Jeżeli komuś udowodni się, że mógł i powinien był wiedzieć o prawdziwym stanie rzeczy, o którym poświadczył nieprawdziwie, to nie będzie mógł usprawiedliwiać się, że to ustawodawca zmusił go do skłamania. Nie usprawiedliwi również poczucie krzywdy, że urzędy wiedziały więcej niż obywatel, bowiem nikt go nie zmuszał do poświadczania nieznanego (mógł udać się po zaświadczenie).
Ale dla równowagi w KPA pojawił się Art. 76a, który został zredagowany przez lobby notariuszów – horror dla interesantów ale i przekleństwo dla urzędników, którzy nie mogą zostawić sobie w aktach sprawy osobiście skopiowanego oryginału.
Art. 76a Kpa rzeczywiście utrudnił życie urzędnikom ale jeszcze bardziej obywatelom. Z drugiej strony w moim urzędzie nie żądamy już informacji z KRK od ochotników do wojska, mimo że jest wymagana rozporządzeniem MON, gdyż ich niekaralność możemy sami sprawdzić mając dostęp do systemu informacji elektronicznej KRK. To zaoszczędza czas i pieniądze obywateli. I chyba o to chodzi, choć w wielu przypadkach nie da się uniknąć konieczności „poświadczania faktów i stanu prawnego” na urzędowym druku.
Pozdrawiam